Są tacy, którzy marzą o wyprawie do Indii i tacy, którzy zupełnie nie biorą tego kierunku pod uwagę. Są tacy, którzy po podróży do tego kraju, będą tam wracać, a są też tacy, którym jedna wizyta wystarcza. Jedno jest pewne – wycieczka do Indii na pewno pozostawi w nas ślad na zawsze.
Indie to jeden z największych krajów świata o powierzchni 3,3 mln m2, czyli dziesięciokrotności terytorium Polski. Ten wielki kraj, zajmujący znaczną część subkontynentu indyjskiego, jest z każdej strony odizolowany od reszty kontynentu. Na południu przez wody morskie – Zatoki Bengalskiej i Morza Arabskiego, na północy przez najwyższe góry świata – Himalaje, na zachodzie przez pustynię Thar, zaś na wschodzie przez porośnięte gęstymi lasami pasma górskie, schodzące aż do Zatoki Bengalskiej. Jedyny wyłom w tej naturalnej barierze stanowi Nizina Pendżabska rozciągająca się po stronie indyjskiej i pakistańskiej. To właśnie tędy, wielokrotnie w przeciągu kilku tysięcy lat, przedostawali się najeźdźcy z zewnątrz, przeważnie wcześniej przekraczając przełęcz Chajber w górach Hindukusz.
Indie zdumiewają swoją różnorodnością, wielością krajobrazów, kultur, tradycji. To najstarsza żywa cywilizacja na Ziemi, gdzie ciągłość tradycji sięga pięciu tysięcy lat wstecz i naprawdę się to czuje. To kraj, który od zarania dziejów był eksporterem idei filozoficznych i religijnych i po dziś dzień inspiruje ludzi na całym świecie. Niegdyś po całej Azji rozpowszechniał się buddyzm, obecnie międzynarodową karierę robi joga i ajurweda. Kilka tysięcy lat cywilizacji pozostawiło po sobie trwałe ślady w krajobrazie. Na indyjskiej ziemi znajdziemy wspaniałe zabytki z różnych okresów historycznych. Buddyjskie stupy sprzed dwóch tysięcy lat (najpiękniejsza w Sańći), malowane groty z okresu guptyjskiego (Ellora i Adżanta), niezwykłe średniowieczna świątynie (Khadźuraho, Tańdźawur), wielkie forty, pomniki i pałace z okresu muzułmańskiego (Agra, Dźodhpur, Amber) i wreszcie budowle z czasów brytyjskich na czele z Victoria Memorial w Kalkucie.
Podróżując po Indiach oglądamy kunsztowne, zachwycające budowle, ale przy okazji mamy możliwość wejrzenia wgłąb skomplikowanej kultury, przypatrzenia się społeczeństwu, które dla samych Indusów nierzadko jest tajemnicą. Wielość religii, języków, ras może przyprawiać o ból głowy. Każda z grup pielęgnuje swoje obyczaje, obrzędy, dokładając starań by nie uległy one wypaczeniu. Dla Europejczyków to zupełnie niezrozumiały świat, w którym na to samo pytanie padają często sprzeczne odpowiedzi. Indyjska ziemia zrodziła cztery duże religie – hinduizm, buddyzm, dźinizm i sikhizm i niezliczoną ilość religijnych sekt. A z zachodu przybyły dodatkowo religie semickie – islam i chrześcijaństwo. Wielkość Indii to ich umiejętność wchłaniania nowych elementów, wzorców z zewnątrz, przy jednoczesnym głębokim zakorzenieniu we własnej kulturze. Niebywała wręcz tolerancja, zdolność do adaptacji i akceptacji sprawiły, że nigdy tu nie prowadzono wojen religijnych czy etnicznych. Na jednej ulicy, tuż obok siebie można zobaczyć świątynią hinduska, meczet, kościół czy sikhijską gurudwarę. Wyznawcy tych religii koegzystują we wspólnej przestrzeni, świadomi swoich różnic, lecz jednocześnie tworzący dumny naród.
Nawet jeśli nie zagłębimy się w filozoficzne dyskursy, społeczne zależności czy zagmatwane historie indyjskich bogów, to widok kolorowej, tętniącej życiem ulicy pozostanie w naszej pamięci na długo. Bo w Indiach życie toczy się właśnie na ulicy i nie zmieniają tego powstające jak grzyby po deszczu nowe centra handlowe. Na ulicy można zjeść, ogolić brodę, zrobić nową fryzurę czy nawet wyleczyć zęby. Nikt tu nie chowa się przed spojrzeniami innych. Życie jest mniej prywatne, mniej intymne. Jednostka jest częścią rodziny, wspólnoty, grupy. Indyjska ulica to także kolorowe sari, krowy chodzące po ulicach czy święci mężowie w szafranowych szatach i z dredami na głowie. To część indyjskiej opowieści, tak dla nas innej i fascynującej, podobnie jak bawoły ciągnące drewniane powozy czy turbany na głowach dumnych Radźputów.
Jest także bardziej mroczna część tej opowieści. Podróżując po Indiach nie raz będziemy skonfrontowani z tą brzydszą, bardziej przygnębiającą, bolesną stroną życia. Bo tu wszystko niejako jest na wierzchu, choroby i bieda nie cofają się przed naszym wzrokiem, nie chowają się zawstydzone za murami, lecz na równych prawach egzystują z zamożnością i przepychem, są częścią codzienności, normalnego życia. Te obrazy smucą, ale również zmuszają do refleksji nad najbardziej elementarnymi aspektami życia i śmierci.
Takie są Indie. Niejednoznaczne, wielowątkowe. Mówi się, że się je kocha albo nienawidzi, ale na pewno jest to miejsce, które przynajmniej raz w życiu trzeba zobaczyć. Zapraszamy do wspólnej podróży i ich wspólnego odkrywania!
Zostaw swój numer telefonu lub e-mail.
Skontaktujemy się z Tobą w ciągu 24 godzin. Bez zobowiązań dowiesz się więcej na temat naszych wyjazdów.