09.06.2016
Ciąg dalszy naszej relacji z niezapomnianej wyprawy do Jordanii. Za nami już Petra i pustynia Wadi Rum. Czas na wodę.
Przed nami Morze Czerwone i relaks podczas rejsu a potem chodzenie po wodzie w Morzu Martwym. Zapraszamy w podróż!
W Jordanii miłośnicy kawy na pewno się nie zawiodą. Można ją kupić praktycznie wszędzie. Najlepsza według nas, to ta parzona na piasku.
A później taki ładny zestaw dostajemy na wynos. Jak powiedział nam nasz kierowca – prawdziwy Jordańczyk zaczyna dzień od mocnej kawy i papierosa. Zdrowe to nie jest, ale kawa pyszna!
Po przerwie na kawę czas na targ. Można dostać zawrotu głowy od kolorów, zapachów i uśmiechniętych Jordańczyków.
Zapamiętajcie to logo. To według naszego przyjaciela z Jordanii – najlepsze miejsce aby kupić wszelkiego rodzaju orzeszki 🙂
A kolejny dzień to też morze, jednak zupełnie inne. Morze Martwe. Tam chodzenie po wodzie staje się realne. Morze Martwe leży w najgłębszej depresji świata, bo na ok. 400 m. p.p.m. I faktycznie nie da się w nim pływać, da się za to unosić na wodzie. niesamowite wrażenie!
Potem mieliśmy czas tylko dla siebie. Ponieważ Jordania to kraj muzułmański i nie można tam paradować w strojach kąpielowych, my skorzystaliśmy z plaży hotelowej, gdzie jest to możliwe.
C.d.n.
Autor: Joanna Biernacka