19.03.2015
Wycieczki do Gruzji oferowane przez różne biura mają prawie identyczne programy. Aby urozmaicić trochę tę ofertę postanowiliśmy zorganizować w tym roku warsztaty jogi na Kaukazie. Pomysł jest nowatorski, ale został już sprawdzony w zeszłym roku, gdy z grupą znajomych z zajęć jogi, w ramach wyprawy do Gruzji ćwiczyliśmy asany i przemierzaliśmy góry Swanetii.
TRUDNE POCZĄTKI
Gdy na naszych zajęciach jogi, ktoś rzucił pomysł, by kolejne wakacyjne warsztaty zorganizować w Gruzji, odniosłam się do tego sceptycznie. Warsztaty Jogi w Gruzji?Przeciętny Gruzin ma niewiele wspólnego ze sportem, a już joga, to musi być dla nich kompletne dziwactwo. Jak znaleźć tam odpowiednią salę lub sprzęt?
Przedstawiłam swoje obawy joginom, ale moi towarzysze stwierdzili, że gotowi są zmierzyć się ze wszelkimi trudnościami byle tylko odbyć podróż do Gruzji i zobaczyć ten piękny kraj. Zaczęły się więc żmudne przygotowania. Wybór padł na Mestię, ze względu na jej cudowną lokalizację oraz stosunkowo nową salę gimnastyczną. A sprzęt zdecydowaliśmy się przywieźć z Polski.
SERPENTYNAMI W GÓRĘ
Pewnego czerwcowego ranka odebrałam z lotniska w Kutaisi grupę lekko zaspanych, ale przejętych i pełnych zapału joginów. Na dobry początek zostali nakarmieni gruzińskimi przysmakami. Pyszne w swojej prostocie śniadanko składało się z sera, pomidorów, ogórków i słodziutkich melonów. To wystarczyło, aby zrobić dobre pierwsze wrażenie. Zapakowaliśmy się do busa i ruszyliśmy na spotkanie z przygodą.
W drodze do Mestii zwiedziliśmy przepiękny klasztor Gelati, a poszukując kanionu Martvili dotarliśmy też do uroczej cerkwi w tej wiosce. Przepłynęliśmy kanion pontonami, co przysporzyło nam mnóstwo frajdy. Potem jeszcze zjedliśmy megrelski obiad w Zugdidi i zaczęliśmy się piąć w góry po serpentynach dróg. Na spotkanie wyszła nam piękna tęcza przewieszona nad Swanetią.
ZADOMAWIANIE SIĘ
Mestia – stolica Swanetii – miała stać się naszym schronieniem na nadchodzący tydzień. Trzeba było się zadomowić i poznać okolicę. Zaczęliśmy od odkrywania tajemnic swańskiej kultury i tradycji zwiedzając Swański Dom i nowo otwarte muzeum Swanetii. Następnie na tapecie była gruzińska kuchnia, choć w wersji okrojonej, bo bez mięsa. To też był jeden z powodów do obaw, bo dla Gruzinów posiłek bez mięsa jest niewiele wart. Nasza gospodyni świetnie się jednak spisała serwując nam same wegetariańskie przysmaki. Kropką nad „i” w zakresie poznawania swańskiej kultury, był prywatny występ regionalnego zespołu, czyli tańce, śpiewy i muzyka z serca Kaukazu.
WEŹMY NA WARSZTAT WARSZTATY
Wakacje w Gruzji miały upłynąć pod hasłem warsztatów a więc codziennie rano i popołudniu spotykaliśmy się w sali gimnastycznej i pełni niespożytej energii ćwiczyliśmy coraz bardziej zaawansowane asany. Trudno wyjaśnić ten fenomen, ale w Gruzji całe napięcie opada z człowieka, zapomina się o stresie, pracy i życiu codziennym i można ze spokojną głową i lekką piersią oddać się praktyce. Dzięki temu człowiek zdolny jest pogłębić swoje zakresy i wykonać wszystkie asany z niezwykłą lekkością i przyjemnością.
Energia wszystkich roznosiła, a odkrywanie, do czego jesteśmy zdolni dodawało nam tylko skrzydeł i zapału do kontynuowania praktyki. To niesamowite, ile może zdziałać relaks w dziedzinie ćwiczenia jogi i to niesamowite, ile może zdziałać joga w dziedzinie relaksu.
TREKINGOWE WPRAWKI
W przerwach między zajęciami nie spoczywaliśmy na laurach, tylko wędrowaliśmy po okolicznych górach. Najpierw wybraliśmy się na krótki trekking pod lodowiec Chalaadi. Wystarczy godzinny trekking i człowiek staje u stóp lodowej góry i ma ją wręcz na wyciągnięcie ręki. Można tam siedzieć i godzinami czerpać energię z dziewiczej natury.
Kolejką linową z Hacvali wyjechaliśmy na górę Zuruldi, gdzie ładowaliśmy akumulatory wylegując się na słońcu i podziwiając Uszbę. A także w trudzie i znoju wspięliśmy się na górującą nad Mestią Krzyżową Górę.
ROZSTANIE Z MESTIĄ
Tydzień szybko zleciał i nawet się nie obejrzeliśmy, kiedy trzeba było się rozstać z Mestią i … częścią towarzyszy. Po warsztatach podzieliliśmy się bowiem na dwie grupy: batumską i trekkingową. Pierwsi wyruszyli w drogę do znanego kurortu zażywać kąpieli morskich i słonecznych. A drudzy ruszyli w góry, aby dotrzeć do Ushguli. Widoki po drodze były niesamowite. Nasze wrażenia są niezapomniane i z czułością wspominamy przedzieranie się przez rododendrony, pokonywanie rzeki konnym promem, psiego obrońcę i wiele innych szczególnych chwil.
Po bohaterskim zmierzeniu się z kilkudniową wędrówką, grupa trekkingowa nie odmówiła sobie przyjemności wymoczenia się w ciepłym Morzu Czarnym. Wybraliśmy jednak o wiele spokojniejszą Anaklię. Był nawet czas i miejsce na medytacje na plaży przy pełni księżyca.
Wszyscy jogini spotkali się ponownie w Kutaisi, gdzie w sąsiedztwie monumentalnej katedry spędziliśmy ostatnią noc w Gruzji. Przedtem jednak uczciliśmy koniec warsztatów wizytą w staromodnym wesołym miasteczku i przejażdżką na diabelskim młynie.
Planujemy powtórzyć tę przygodę również w tym roku. Tym razem możecie do nas dołączyć. Zapraszamy!
Autor: Monika Pazera
Dołącz do naszej społeczności na Facebooku i odkrywaj najnowsze oferty, inspiracje podróżnicze i ekskluzywne promocje! 🌴✈️
Polub nas teraz i bądź na bieżąco! 👍