24.04.2015
Gruzja to nie tylko raj pod względem krajobrazów, zabytków z początku naszej ery, serdecznych mieszkańców czy ciepłego morza. To także raj pod względem kulinarnym. Wycieczka do Gruzji nie może się obejść bez słynnego gruzińskiego ucztowania z toastami, wygłaszanymi przez tamadę. Stół ugina się wręcz od wspaniałych potraw i sławnego na cały świat gruzińskiego wina.
Zapraszamy więc do stołu, na którym znajdziecie same smakołyki.
1. CHACZAPURI – niby chleb z serem (z gruz. chacza – ser, puri – chleb), ale z naszą polską kanapką, a nawet z tostem ma to niewiele wspólnego. Gruzini są wirtuozami tego połączenia i osiągnęli w tej dziedzinie mistrzostwo. Chleb zagniatają z mąki i jogurtu matsoni, a ser dają do środka, albo na wierzch, albo i tu i tu, jako że sera nigdy za wiele. Następnie pieką to w piecu i powstaje coś jakby pizza bez dodatków. Gorący słonawy ser przepysznie się ciągnie, a rumiane cisato z wierzchu jest chrupiące, a w środku puszyste i pachnące. Ile gospodyń, tyle sposobów na powstanie tego klasyka gruzińskiej kuchni, a ile regionów, tyle jego odmian. Najbardziej spektakularne jest to, które widzicie na zdjęciu, czyli adżarskie.
2. CHINKALI – ponownie narzuca się analogia z polską kuchnią: ignoranci powiedzieliby, że to pierogi, ale porównanie znowu nie byłoby trafione. Te urocze sakiewki kryją w sobie co prawda nadzienie, ale ich specyfika polega na tym, że napełnia się je farszem z surowego mięsa. Dzięki temu po ugotowaniu chinkali są pełne gorącego aromatycznego bulionu. Mięsny farsz powstaje z cielęciny, baraniny i wieprzowiny i powinien być obficie doprawiony czosnkiem, pieprzem i kolendrą. Jedzenie gorących chinkali to wyzwanie, ale trudno się mu oprzeć.
3. CZURCZHELE – sami Gruzini nazywają je „gruzińskimi snikersami”, choć w zasadzie jedyne, co je łączy z batonami to orzechy. Są one nawleczone na nitkę, a następnie zanurzane kilkakrotnie w kisielu z winogron. W ten sposób powstają zdrowe słodycze nie zawierające konserwantów, za to zdatne do długiego przechowywania. Taki z resztą był oryginalnie powód ich powstania, aby ukrywający się przed najeźdźcami Gruzini mogli je łatwo wziąć ze sobą na tułaczkę lub przechowywać miesiącami w razie oblężenia.
4. CZACZA – nie chodzi tu o słynny taniec, choć po tym trunku, na pewno łatwiej ruszyć w tany. Mowa tu o wódce powstającej z wytłoków z winogron. Niejeden gospodarz chwali się, że jego produkt liczy 70% alkoholu i więcej. Czasami smakuje wybornie, czasami, jak paliwo rakietowe, ale bądźmy szczerzy: bimber to bimber i pod każdą szerokością geograficzną pije się go nie ze względu na walory smakowe, tylko dla… zdrowotności.
5. WINO – Gruzini wymyślili wino! Tak, tak, nie przesłyszeliście, to oni zaczęli produkować wino tysiące lat temu. Mówi się, że nawet 8 000 lat temu. To w Gruzji rośnie najwięcej odmian winorośli, to tutaj wciąż korzysta się z tradycyjnych metod produkcji i przechowywania i to tutaj sprzedaje się produkt najbardziej naturalny i czysty. Jeśli, ktoś uważa, że jest inaczej, proponuję przedyskutować ten problem z jakimś Gruzinem. A tych rozsądniejszych zapraszam do spróbowania: Rkatsiteli, Saperavi, Pirosmani, Tsinandali, Alaznis Valley, Kindzmarauli, Khvanchkara, Mukuzani, Napareuli i.t.d, i.t.p.
6. SZASZŁYK czyli po gruzińsku mcwadi – kawałki mięsa nabite na patyk i upieczone. Tylko że mięso nie jest zwykłe, a od szczęśliwych krów lub świniaków, bo tutaj wszystko żywe pasie się tam, gdzie ma na to ochotę i robi generalnie to, na co ma ochotę. Patyki to na ogół długi metalowy bagnet, a piecze się nie na brykiecie ze stacji benzynowej, a na węglu drzewnym otrzymanym podczas spalania winorośli, bo daje on wyjątkowo aromatyczny dym. W ten sposób można zrezygnować z marynowania mięsa, a po upieczeniu tylko popieprzyć i posolić oraz podawać z pysznymi sosami, o których przeczytacie poniżej.
7. ADŻYKA I TKEMALI – Breżniew podobno powiedział, że sosy gruzińskie są tak pyszne,że mógłby z nimi jeść nawet gwoździe. Na szczęście na ogół podawane są one do mięs. Adżyka powstaje z ostrej papryki i porządnie przygotowana powinna wypalić dziurę w obrusie. Natomiast tkemali powstaje z kwaśnych śliwek i oczywiście kolendry. W zależności od rodzaju śliwek może mieć różny kolor i różny smak, ale charakteryzuje się kwaskową cierpkością i świeżością ziół. Oba te sosy nadają szczególny charakter rumianym i soczystym kawałkom mięsiwa.
8. GRZYBY Z SULUGUNI – malutka patelenka zwana ketsi, na niej kilka grzybków, na ogół pieczarek zapieczonych z serem. Niby nic, a jednak smak jest boski. Ser suluguni sprzedawany w charakterystycznych płaskich krążkach malekko słony, kwaskowaty smak. Upieczony ciągnie si ę jak mozarella ale jest o wiele bardziej wyrazisty. A pieczareczki ukryte pod serem podpieczone puszczają sok, który miesza się z rozpuszczonym serem i zachęcająco bulgocze na patelni. Eh.
9. RYBY Z TARGU RYBNEGO W BATUMI – W Batumi w porcie jest targ rybny, gdzie sprzedawane są najświeższe ryby. Miejsce okropne, śmierdzące i ciasne, a handlarki to groźne i mało urodziwe baby, ale rybki pierwsza klasa. Idziesz na targ, zaglądasz im prosto w ślepia, oglądasz, wybierasz, płacisz, a pani ci ją na miejscu patroszy i ładuje do siatki. Z tą siatką udajesz się za przysłowiowy winkiel do restauracji, gdzie wręczasz rybki kelnerowi i zamawiasz piwko a po kilkunastu minutach ryby są już na Twoim stole usmażone, złociste i chrupiące. Odrobina sosu tkemali, chleb i piwo i nic więcej do szczęścia człowiekowi nie jest potrzebne.
10. SAŁATKA Z POMIDORÓW I OGÓRKÓW – podobno jest to niezdrowe połączenie, ale Gruzini jedzą to nagminnie i nie narzekają na zdrowie. Nie trzeba tu żadnej wirtuozerii,wystarczy pociąć pomidory i ogórki na sporych rozmiarów kawałki. Nikt to się nie cacka z jarzynami tak, jak my robiąć mizerię, w której plasterki są tak cienkie, że w zasadzie widać przez nie współbiesiadników. Im większe kawały tym lepsze. Do tego kolendra i swańska sól, czasem cebula lub ostra papryczka, ewentualnie zmielone orzechy i gotowe. A te pomidory i ogórki! Eh! Smakują, jak za dawnych dobrych czasów, pomidorami i ogórkami! Cały sekret tkwi w tym gruzińskim słońcu, na którym dojrzewały!
11. LOBIO – czyli fasolowa. Ale jaka! Pełna aromatycznej kolendry i pikantnej papryczki. Jest gęsta i pożywna, a do tego bardzo rozgrzewająca. Nawet w Gruzji czasami potrzebne jest coś na rozgrzanie. Można ją jednak spokojnie jadać również w środku upalnegolata, bo podawana z mczadi, czyli kukurydzianym plackiem, który sam w sobie jest niemal bez smaku i świetnie łagodzi pikantność zupy. Poza tym świetnie pasują do tego zestawu kiszonki, a w Gruzji kisi się wszystko od kapusty i ogórków, przez pomidory i czosnek, po… kwiatki. Tak, właśnie! Kwiatki kłokoczki kaukaskiej czyli dżondżoli po gruzińsku.
Autor: Monika Pazera
Dołącz do naszej społeczności na Facebooku i odkrywaj najnowsze oferty, inspiracje podróżnicze i ekskluzywne promocje! 🌴✈️
Polub nas teraz i bądź na bieżąco! 👍